Melesma (ostuda, chloasma, w ICD-10 L.81.1) jest jednym z najczęstszych rodzajów przebarwień występujących głównie u kobiet po 30 roku życia (nie wiem jak Wy, ale ja już czuje się zagrożona;). Objawy najczęściej pojawiają się w czasie ciąży, podczas stosowania hormonalnych środków antykoncepcyjnych lub hormonalnej terapii zastępczej (chloasma uterinum), leków (min. mesantoiny czy hydantoiny) oraz w czasie zaburzeń endokrynologicznych (choroby jajników, nadczynność tarczycy). Choć wiemy kiedy jesteśmy na nią najbardziej narażone, a badania Amerykańskiej Akademii Dermatologi wskazują na czynnik genetyczny w etiologii, sama patogeneza jest wciąż niezbadana- nie dodaje to bynajmniej otuchy…
Obraz kliniczny melasmy to w większości symetryczne (występujące po obu stronach twarzy), nieregularne, ostro ograniczone brązowe plamy bez oznak zmian zapalnych, zlokalizowane na twarzy (czoło, policzki, warga górna- wyjątkowo wredne miejsce, bo z daleka wygląda jak ‚wąsik’). Ta symetria jest źródłem popularnej nazwy melasmy: ‚maska ciążowa’, ‚maska macierzyństwa’ i tym podobne kwiatki…
U dermatologa warto sobie zrobić badanie lampą Wood’a, by zobaczyć jak naprawdę wygląda stan naszej skóry. Ja miałam coś takiego wykonane jakiś czas temu w celu oceny ogólnego stanu skóry, zniszczeń UV, przebarwień, ewentualnych bakterii chorobotwórczych bytujących na twarzy. Naprawdę super sprawa- widać rzeczy, których nie dostrzeżemy gołym okiem:) Lampa taka emituje tzw. czarne światło UV (światło Wood’a) a specjalista na podstawie zjawisk fluorescencyjnych może powiedzieć coś o stanie i potrzebach naszej skóry (z ciekawostek np. cera normalna daje odbicie niebiesko-fioletowe, cera sucha blado-różowe, cera dobrze nawilżona ciemno-fioletowe, a skóra tłusta prawie czarne:).
W filmiku pośród tych niefarmakologicznych metod jest wzmianka o hydrochinonie – w UE jest to środek jak najbardziej farmakologiczny i przepisywany najczęściej na receptę (w UK dozwolony tylko w lekach na receptę), a jego użycie w kosmetykach jest dozwolone w minimalnych ilościach (NeoStrata, Filorga). Szczęśliwie właśnie w niskich stężeniach (do 2%) hydrochinon działa skutecznie i ma opinie bezpiecznego. Warto pamiętać, że hydrochinon nie na wszystkie przebarwienia pomoże, może się zdarzyć, że zamiast tego pogłębi nasz problem- więc koniecznie trzeba używać go pod kontrolą lekarza!
Nie jest to też cudowny składnik, który zadziała jak dotknięcie czarodziejskiej różdżki. Działanie hydrochinonu nie polega na zmniejszeniu liczby melanocytów, a na hamowaniu tworzenia melaniny na wczesnym etapie jej powstawania poprzez hamowanie reakcji zachodzących z udziałem tyrozynazy.
Z tego prosty wniosek, że nie spowoduje on odbarwienia już istniejącej melaniny… a wiec efekty jego działania można zaobserwować dopiero po kilku miesiącach bardzo systematycznego stosowania.
Inne farmakologiczne i kosmetyczne metody łągodzenia i usuwania zmian to:
- kremy z tretinoiną (jeśłi mnie to spotka to z pewnością sięgnę po taki sposób, bo mamy tu dodatkowy bonus anty-aging, wygłądzenie i wzmocnienie skóry:)
- kortykosteroidy (ja bym unikała… szególnie u naczynkowców i trądzikowców- warto uwarzać, by lecząc jedno nie wywołać innego problemu…)
- kwas glikolowy (znowu dodatkowe działanie ujędrniające i przeciwzmarszczkowe:)
- kwas azelainowy (to jeden z moich faworytów- rozjaśnia, ma działanie keratolityczne, przeciwzaplane i antybakteryjne do tego jest nieagresywny, polecam Finacea gel)
- kwas kojowy (niegdyś chętnie stosowany przez azjatki zdziś już mniej popularny, działa blokując łańcuch r-cji prowadzących do powstania melaniny)
- dodatkowo zabiegi: mikrodermabrazja, głębokie i średnio głębokie peelingi chemiczne u dermatologa lub zabiegi laserowe
Jakiego filtra używasz obecnie? Znasz może matujący filtr z Vichy? Miałam próbki, które zachęciły mnie do kupna pełnowymiarowego opakowania 🙂 Co prawda przebarwień nie mam (jeszcze!;)) ale kwas azelainowy, to mój dobry przyjaciel 🙂
Jak rzep psiego ogona trzymam się DUCRAY Melascreen, wersja creme legere (tu jest tanio: http://www.aptekagemini.pl/). To najlepszy filtr apteczny jaki miałam i świetny pod makijaż. Przez moment używałam filtra ze SK-II, ale przy ilościach które mi schodzą bym zbankrutowała, pokornie więc wróciłam do DUCRAY:) W matującym Vichy nie mogłam ogarnąć smug i jakąś straszną warstwą zastygał mi na twarzy- nie dla mnie, ale sporo pozytywnych opinii ma jednak. Podobno kwas azelainowy jest mocno user friendly i słońce nie powinno Ci zrobić krzywdy większej niż bez niego… ale wiadomo, lepiej dmuchać na zimne:)
Dziękuję za szczegółową odpowiedź 🙂 Jak ruszyłam temat u siebie na blogu, to okazało się że sporo osób sobie chwali ten filtr i odezwała się moja znajoma, z którą mamy zbliżone cery. Dlatego Twoja i Jej rekomendacja przekonały mnie do zakupu. Mam nadzieję, że będę równie zadowolona 🙂
Z emulsją matującą Vichy chyba jednak się nie dogadam, próbka to było jedno ale przy zderzeniu z codziennym aplikowaniem widzę, że bliżej mi do Twoich odczuć niż innych…. Pójdzie chyba na ciało, jak paskuda z Avene.
Kwas azelainowy można używać przez okrągły rok i nawet moja derm mówiła, że to jedyny taki kwas przy którym mogę także bazować na tzw. kremach miejskich z filtrem. Póki co, jest OK. Oby tak dalej 🙂
Mam nadzieję, że będzie Ci służył co najmniej tak dobrze jak mi! To jedyny filtr, który powtarzam już sama nie wiem który raz i mój zachwyt nie ustaje, a naprawdę kupiłam ogromną ilość koszmarnych filtrów- część do dziś straszy po szufladach…;)
Jeszcze słowo o próbkach- u mnie tyle tych filtrowych kul w płot, właśnie przez nie. Też często na podstawie próbki wydawało mi się, że jest ok…, ale zazwyczaj nie mają one pojemności takiej jaką powinno się jednorazowo zaaplikować na twarz, więc bardzo trudno orzec jak będzie naprawdę.